Prąd w 2026 roku bez podwyżek? Minister rozwiewa obawy

Od kilku miesięcy w przestrzeni publicznej krążyły informacje o mocnych wzrostach rachunków za energię od stycznia 2026 roku. Wskazywano na rosnące opłaty regulacyjne i prognozy dotyczące wyższego obciążenia dla gospodarstw domowych oraz firm. Teraz sytuacja przybrała zupełnie inny kierunek po zapewnieniach szefa resortu energii.  

Deklaracja ministra Miłosza Motyki zmienia optykę i uspokaja odbiorców, którzy obawiali się mocnego uderzenia w domowe budżety na początku nowego roku. Resort liczy, że zatwierdzone stawki nie tylko nie wzrosną, ale mogą być korzystniejsze od tych obowiązujących obecnie. To oznacza, że wcześniejsze przewidywania ustępują miejsca bardziej optymistycznemu scenariuszowi. 

Zapowiadane podwyżki wywołały niepokój 

W drugiej połowie roku temat cen energii stał się jedną z najgorętszych kwestii dotyczących wydatków gospodarstw domowych. W przestrzeni medialnej pojawiały się analizy mówiące o podwojeniu niektórych opłat już od stycznia 2026 roku, co mogło przełożyć się na wyższe rachunki dla milionów odbiorców.  

Wskazywano zwłaszcza na wzrost opłaty mocowej, która według wcześniejszych wyliczeń miała istotnie obciążyć zużywających więcej energii. Szacunki odnosiły się również do firm, dla których podniesione stawki w godzinach szczytu mogły stać się poważnym obciążeniem operacyjnym. Wśród ekspertów rosła obawa, że 2026 rok przyniesie rekordowy skok kosztów, a duża część budżetów domowych musiałaby zostać przeorganizowana.  

Sama świadomość nadchodzących zmian sprawiła, że wielu odbiorców zaczęło zastanawiać się nad alternatywami, takimi jak ograniczenie zużycia energii lub inwestycja w fotowoltaikę. 

Rząd studzi emocje 

Sytuację zmieniła jednak publiczna deklaracja ministra energii, który w rozmowie radiowej jednoznacznie odciął się od prognoz sugerujących skok rachunków o około 50 procent. Podkreślił, że ceny zatwierdzane przez Urząd Regulacji Energetyki mają nie przekroczyć obecnego poziomu i resort liczy, że będą nawet niższe od obecnych wartości. W praktyce oznacza to, że mimo wcześniejszych przewidywań odbiorcy nie powinni spodziewać się gwałtownych zmian na fakturach od 1 stycznia.  

Minister jasno stwierdził, że prąd nie podrożeje, co uspokoiło zarówno gospodarstwa domowe, jak i przedsiębiorców. Rząd wskazuje również, że ewentualne obniżki muszą zostać przeanalizowane pod kątem finansów państwa, szczególnie w kontekście prezydenckiej propozycji zmiany stawek. Dyskusja nad projektem będzie kontynuowana w Sejmie, gdzie pojawią się dalsze szczegóły dotyczące planowanych rozwiązań i ich wpływu na budżet. 

Co czeka odbiorców w nadchodzącym roku? 

Zapowiedź ministra nie oznacza całkowitego zakończenia tematu cen energii, ponieważ wciąż obowiązuje mechanizm regulacji taryf, które muszą zostać zatwierdzone przez Urząd Regulacji Energetyki. Z informacji przekazywanych przez resort wynika jednak, że proces nie zmierza w stronę podwyżek, co stanowi kluczową zmianę wobec wcześniejszych prognoz. Odbiorcy w gospodarstwach domowych nadal korzystają z zamrożonej ceny wynoszącej 500 zł za MWh, a ewentualne różnice pokrywa państwo.  

Minister zwrócił uwagę, że jest to rozwiązanie tymczasowe, lecz nie przewiduje się nagłego przejścia na wyższe stawki w pierwszym dniu nowego roku. W sprawie prezydenckiej propozycji obniżenia cen energii o jedną trzecią padły zastrzeżenia dotyczące wpływu na finanse publiczne, co może opóźnić decyzje w tej kwestii. Projekt ma być analizowany w komisji sejmowej, a szczegóły dotyczące rekompensat zostaną przedstawione na dalszym etapie. 

Dla odbiorców najważniejsza informacja pozostaje niezmienna: od stycznia 2026 nie dojdzie do skoku cen, którego obawiano się jeszcze kilka tygodni temu. Deklaracja rządu oznacza znacznie spokojniejszy początek roku i możliwość planowania domowych wydatków bez nagłej zmiany wysokości rachunków za prąd. Choć temat opłat regulacyjnych może powrócić w kolejnych miesiącach, obecne stanowisko resortu wskazuje na stabilizację, a nie gwałtowne modyfikacje.